Czasem, kiedy stajemy przed trudnym wyzwaniem, mamy tendencje do jego wyolbrzymiania. Podchodzimy do sprawy poważnie, wyolbrzymiamy problem, zamykamy swój umysł w klatce pt. „To trudne i straszne!” I niejednokrotnie rzeczywiście problem jest poważny. Choć równie często, jeśli nie częściej – jest to po prostu mało znacząca przeszkoda.
Podejdźmy do sprawy logicznie.
Jeśli stoisz przed trudnym wyzwaniem, które Cię blokuje samo w sobie, to dodatkowe strzelanie sobie w kolano ma niewielki sens.
Z kolei, gdy sprawa nie jest w rzeczywistości tak przerażająca, jak sobie wyobrażasz, to tym bardziej nic nie wskórasz dodatkowo się stresując.
Problem czy wyzwanie to często stres sam w sobie.
To normalne, że odczuwamy pewien poziom stresu albo pobudzenia. Nie wszystko w życiu może być łatwe i komfortowe. Jak już wspominałem w artykule o dyskomforcie – nic w tym złego. W zasadzie to nawet dobrze – ten stres możesz przecież wykorzystać jako napęd do rozwiązania problemu.
Więc skoro stres i tak już jest, skoro i tak problem Cię już frustruje, to powinieneś raczej wyluzować, niż się spinać.
No dobrze, tylko… jak to zrobić?
Z pomocą przyjdzie Ci spojrzenie na rzecz z innej perspektywy – z perspektywy gracza. Nie chodzi tylko o nawiązanie do gier komputerowych – jeśli w nie nie grasz, to spokojnie – oprócz gier komputerowych są też planszowe, karciane, czy zespołowe, jak choćby piłka nożna czy siatkówka. Każda rywalizacja to gra. Pojedynek bokserski to też gra – są zasady i punkty, jeden przeciwnik musi pokonać drugiego.
Jeśli ze swoich problemów i wyzwań, które przed Tobą stoją, zrobisz pewnego rodzaju grę, to będziesz w stanie całkowicie inaczej do nich podejść.
Pamiętaj – gra ma zasady. Zdobywa się punkty. Wygrywa się lub się przegrywa. Jest bohater i są przeciwnicy lub przeciwności/utrudnienia. Tym utrudnieniem może być jakiś przeszkadzający element, jakaś niesprzyjająca reguła, czy utrudnienie w zdobywaniu punktów albo ograniczenie czasowe.
Weźmy jako przykład koszykówkę. Gdyby kosz nie był mały, tylko byłby wielkim kontenerem, to nikt nie grałby w koszykówkę…
Gra musi być na tyle trudna, aby była ekscytująca – abyś chciał podchodzić do kolejnych prób i rywalizować o coraz lepszy wynik. Nie może być zbyt łatwa.
Jak to się ma do rzeczywistości i Twoich prawdziwych problemów?
Wyobraź sobie, że wyzwanie przed którym stoisz, to Twój przeciwnik. Nazwij go rywalem, bossem, czy jeszcze inaczej. Nie ma to znaczenia. Znaczenie ma natomiast to, że przeciwnik/boss z założenia jest po to, aby utrudnić Ci zdobycie celu.
Inaczej nie byłoby gry…
Jeżeli mecz piłki nożnej polegałby na tym, że 11 osób wbiega na puste boisko i strzela gole do pustej bramki przez 90 minut, to poza tym, że nikt by w to nie grał, to również nikt by tego nie oglądał.
Musi być przeciwnik, najlepiej wymagający – wtedy jest widowisko i wtedy są emocje. Wtedy jest sportowa złość, zaangażowanie i żądza zwycięstwa.
Inny przykład? Proszę bardzo. Jeśli w grze komputerowej nie miałbyś przeciwników i utrudnień, to po prostu przebiegłbyś przez mapę do końca i to wszystko. Czy ktoś grałby wtedy w gry? Nie sądzę.
Gry mają do siebie to, że statystycznie częściej przegrywasz niż wygrywasz. A jednak po każdej przegranej, chcesz zagrać jeszcze raz. Chcesz się odegrać, chcesz tym razem być lepszy, zdobyć punkty, pokonać bossa. Dlaczego nie podejść tak do wyzwań, które spotykają Cię w realnym świecie?
Dzięki takiemu podejściu przestajesz się aż tak spinać – to przecież tylko gra. Ten problem, przed którym stoisz, to boss, którego musisz pokonać, żeby wskoczyć na kolejny poziom.
Tu chodzi o mentalne nastawienie do przeszkód. O zmianę myślenia z „straszny problem” na „boss/przeciwnik/test”.
Spojrzenie na problem z perspektywy gracza daje zrozumienie i akceptację faktu, że ten boss, z którym masz się zmierzyć MUSI tam być, bo taka jest rzeczywistość gier. Nie ma gry bez przeciwnika i utrudnień – co więc jest dziwnego w tym, że stoi przed Tobą jakieś trudne wyzwanie?
Kolejna rzecz to zrozumienie, że zazwyczaj przeciwnik w grze dostosowany jest do naszego poziomu. Nawet jeśli jest wymagający, to gry skonstruowane są tak, że DA SIĘ go pokonać. Odnosząc to do Twoich problemów – one są do rozwiązania. Istnieje kombinacja ciosów, która powali bossa. Próbuj, a w końcu Ci się uda.
Wspomniałem też o przegrywaniu…
To normalne. Przegrana w grze oznacza próbowanie raz jeszcze, ale – to ważne – z większym doświadczeniem. Raz zostałeś pokonany, ale dzięki temu wiesz, jak porusza się przeciwnik. Próbujesz jeszcze raz, drugi, trzeci, aż w końcu to Ty wygrywasz.
Tak to właśnie wygląda w grach.
A później co? Urlop? Świętowanie? Może przez chwilę. Ale przecież dobrze wiesz, że na kolejnym poziomie jest kolejny boss, że czekają na Ciebie kolejni przeciwnicy i kolejne utrudnienia. Inaczej po co byłoby grać…?
Dzięki takiej perspektywie przestajesz rozpaczać, a zaczynasz też myśleć i kombinować, jak zdobyć punkt, jak pokonać bossa, jak przejść na wyższy poziom.
Nie użalasz się nad sobą i nad światem, tylko cieszysz się grą, której elementami są zarówno przegrywanie jak i wygrywanie. Zdajesz sobie sprawę, że jeśli Ty chcesz wygrać, to Twoi przeciwnicy chcą dokładnie odwrotnie – i nie frustrujesz się tym, nie płaczesz jaki to świat jest niesprawiedliwy, tylko stajesz do rywalizacji.
Przyjmij kilka założeń:
– problem to problem i nic więcej;
– problem można rozwiązać;
– problem musi istnieć, bo bez niego nie byłoby sensu grać;
– przegrana oznacza kolejną próbę;
– rozwiązanie problemu przynosi nagrodę.
Problemy problemami…
… ale równie dobrze możesz odnieść to do ludzi, których spotykasz na swojej drodze.
Mogą to być ludzie, którzy Cię wspierają albo tacy, którzy Ci przeszkadzają. Jeśli traktujesz życie zbyt poważnie, to będziesz podchodził do tego mocno emocjonalnie. Na przykład: chciałbyś zarobić pieniądze i to jest Twoja gra. Ta gra polega na zdobywaniu punktów poprzez sprzedawanie ludziom określonych rzeczy. A to sprzedawanie polega na tym, że musisz ich przekonać do tego, że potrzebują Twojego produktu i sprawić, że kupią go właśnie od Ciebie. Nawiązane współprace to odhaczone wyzwania. Pieniądze to punkty. I w momencie, kiedy pojawia się konkurencja to – jeżeli patrzysz na życie zbyt serio – możesz ją potraktować bardzo emocjonalnie.
Ale gdy jesteś graczem, to możesz konkurencję potraktować jako element gry. Pojawił się przeciwnik/boss/rywal, którego trzeba pokonać. Ten przeciwnik ma swój cel. Jego celem jest nie pozwolić Tobie osiągnąć Twojego celu. A Twoim celem jest pokonać go na zasadach gry i dzięki temu osiągnąć swój cel. I jeżeli nagle okazuje się, że jakiś klient jest trudny, to nie patrzysz na niego tylko jak na zło konieczne, ale bardziej jak na wyzwanie. Mamy tutaj wyjątkowo trudnego bossa, na wysokim poziomie. On nie chce mi pozwolić zdobyć punktów, a ja te punkty chcę zdobyć. Zaczynasz podchodzić do tego z uśmiechem i ekscytacją. Odmowa nie wyprowadza Cię z równowagi, a jedynie Cię mobilizuje. Myślisz w kategorii: „Mam tu przeciwnika, który blokuje mi strzał na bramkę, więc jak go kiwnąć?”
Tak samo możesz podejść do celów.
Gra bez celu to słaba gra. Musi o coś chodzić, trzeba do czegoś dążyć, coś musi być misją.
Skoro tak, to Twoje cele mogą stanowić wyzwania do osiągnięcia, za które sam będziesz przyznawać sobie wirtualne punkty. Możesz ustalić sobie codzienne wyzwania, za których realizacje przyznasz sobie określoną ilość punktów, a za uzbieranie danej ilości punktów możesz przyznawać sobie nagrody, czy kolejne poziomy, tytuły i co tylko jeszcze chcesz.
Zasada jest prosta – jeśli to ma Cię zmotywować, rób to. Tu rywalizujesz sam ze sobą. Grasz w grę w taki sposób, że widzisz od razu czy zdobywasz punkty, czy też je tracisz. W realnym życiu często nie patrzymy w ten sposób – pracujemy ale nie widzimy czy zdobywamy punkty, czy też nie, tzn. czy robimy istotne rzeczy, czy wygrywamy, itd.
Fajnie na psychikę można też działać na zasadzie rywalizacji z kimś innym i realizowania wspólnych celów, za które dostajecie punkty. Tutaj rywalizacja polega na tym, kto uzbiera więcej punktów. Niby nic, a jednak potrafi bardzo zmobilizować.
Jeszcze jedno…
Mapa jest jaka jest, boisko jest jakie jest.
Możesz spojrzeć na sytuację polityczną w naszym kraju i bardzo się zezłościć. Ale gdybyś odpalił grę, na której tak wygląda mapa i warunki, to co byś zrobił? Po prostu byś grał tak, żeby wygrywać. I to wszystko. Te warunki po prostu istnieją. To są zasady gry i w tych zasadach musisz grać tak, żeby swoje cele osiągnąć, dzięki czemu możesz wygrać. To tylko boisko.
Zastanów się, jak możesz kawałek po kawałku, dzień po dniu zacząć wprowadzać to w swoje życie. Zacznij codziennie choć przez chwilę patrzeć na życie jak na grę, a zdziwisz się jak ekscytujące mogą się stać Twoje cele i problemy, z którymi się codziennie mierzysz.