Opór to siła, która działa bardzo podstępnie. Powie Ci wszystko, co tylko może sprawić, że wybierzesz bezpieczne odwlekanie, zamiast „ryzykownego” działania.
Zrobi wszystko, żeby zniweczyć Twoje plany.
Będzie Cię zwodzić i mamić. Będzie sprawiać, że poczujesz się w określony sposób. Będzie z Tobą negocjować, a potem… wystawi Cię do wiatru. Opór działa bezwzględnie i podstępnie. Jest wyrachowany, a jego celem jest zabić w Tobie chęć działania.
Każdy z nas czuje opór – szczególnie przed podejmowaniem trudnych decyzji, czy ambitnych działań. Opór dotyczy każdego z nas, także tych wybitnie produktywnych ludzi. Nie da się go pozbyć. Jego pokonanie oznacza tylko odparcie ataku. Opór jest w nas samych, dlatego też ważne jest zrozumienie, że im my stajemy się lepsi, tym opór staje się lepszy (silniejszy). Im skuteczniej z nim walczymy, tym bardziej skuteczny staje się on sam. Jest jak sparing-partner, który rozwija swoje umiejętności razem z Tobą, walcząc z Tobą (i tylko Tobą) każdego dnia.
Jak już wspomniałem, jest to podstępna i inteligentna siła – tak inteligentna jak Ty sam. Bo w istocie rzeczy jest to część Twojego umysłu.
Nigdy nie lekceważ siły oporu.
Nie podam Ci jednej instrukcji, jak pokonać swój wewnętrzny opór, bo jest to temat na cały kurs. Zresztą – skoro opór rozwija się wraz z Tobą, to i tak koniec końców znajdzie sposób, by z Tobą w jakimś aspekcie wygrać. Poza tym to, że pokonasz opór np. w pracy, nie oznacza, że nie dopadnie Cię w innym kontekście życiowym – tam, gdzie nie będziesz czujny. Jednak zarówno na podstawie wiedzy, którą do tej pory zgłębiłem w zakresie prokrastynacji, jak i własnego doświadczenia, mogę stwierdzić, że najlepszym sposobem na tak podstępnego przeciwnika, jakim jest opór, jest właśnie podstęp.
To znaczy, że co?
Pierwsza rzecz, to nawyk rozpoczynania. Jeżeli wykształcisz w sobie nawyk zabierania się za to, co jest do zrobienia – choćby miało to być tylko samym rozpoczęciem – w dużej mierze jesteś w stanie poradzić sobie z oporem. Wspominałem o tym w artykule o otwartych pętlach.
Przykład?
Załóżmy, że chcesz regularnie biegać, ale nie możesz się do tego zmusić. Odkładasz, tłumaczysz sobie, że później to zrobisz. Zwalasz na pogodę, na nawał pracy, na bałagan w domu, na pilne obowiązki, na brudne buty, itp. Robisz wszystko, tylko nie bieganie. Dzieje się tak, bo przeraża Cię perspektywa wyjścia i przebiegnięcia kilku kilometrów – nie jesteś do tego przyzwyczajony, potrzebujesz dużej siły woli, żeby to zrobić.
A teraz spójrzmy na to z innej strony. Nie poszedłeś biegać, wyszedłeś do pracy, zbliżasz się do świateł i widzisz, że jest już zielone. Jesteś spóźniony. Co robisz? Podbiegasz. Nagle się dało. Chociaż nie masz na sobie sportowego ubrania.
Ja wiem, że to tylko podbiegnięcie, ale chodzi o to, co dzieje się w Twojej głowie. Zobacz, że w każdej chwili możesz przebiec jakiś krótki dystans – o ile jesteś zdrowy i sprawny. Nie możesz tylko zmusić się do tego, żeby iść pobiegać o określonej porze przez określony czas.
Jak więc wykorzystać tutaj nawyk rozpoczynania? Skoro Opór mówi Ci „później”, Ty powiedz mu „OK, to zrobimy tak, że ja tylko ubiorę buty i wyjdę na zewnątrz, przejdę albo przebiegnę kilka metrów i tyle”.
Kiedy to zrobisz, całkowicie zmieniasz wewnętrzną grę. Negocjacja już nie toczy się o to, czy wyjść, tylko ile biegać.
Wychodzisz, zaczynasz biec i nie jesteś już kimś, kto zastanawia się czy to zrobić, tylko kimś kto to właśnie robi – jak sobie obiecał – przez kilka minut czy sekund.
No dobra. Ale co mi da, że wyjdę pobiegać na minutę, skoro nie taki jest cel?
Mogę odwrócić to pytanie – a co Ci to da, że znów będziesz się oszukiwał i nie wyjdziesz nawet na minutę?
Prawda jest taka, że gdy zaczniesz to powtarzać – zaczniesz przesuwać swój opór w inne miejsce. Nie będziesz zmuszał się już do tego, żeby wyjść, tylko do tego żeby np. przebiec 500 metrów albo żeby biegać przez kilka minut.
Pierwsze kroki będziesz robił już bez problemu.
Więc co Ci wtedy pomoże?
To samo. Zamiast „Nie dam rady biegać 30 minut” powiedz sobie „OK – jeszcze tylko minuta” albo „OK – jeszcze tylko do tamtego zakrętu”. W każdej chwili masz możliwość podjęcia decyzji. Możesz przesuwać stopniowo tę granicę i nawet nie zauważysz kiedy nie będzie stanowiło dla Ciebie problemu przebiegnięcie np. 15 minut – i dopiero po tym czasie będziesz miał jakieś wątpliwości – ale wtedy wiesz już co robić – po prostu przesuwać granicę dalej.
Dam Ci inny przykład – chodzenie na siłownię. Zamiast „nie mogę się zebrać żeby pójść na 2 godziny treningu” możesz wybrać „tylko tam pojadę, przebiorę się i zrobię rozgrzewkę – a potem się zobaczy”. Zapewniam Cię, że gdy już tam będziesz, po prostu stwierdzisz, że jednak poćwiczysz.
I tu dochodzimy do najważniejszego punktu.
Zaczynanie działania to jedno – to już umiesz. Przesuwanie granicy to drugie – też już wiesz jak to robić. Wymaga to stopniowej, konsekwentnej „pracy” i codziennej walki z oporem.
Ale co zrobić, kiedy zaczynam, ale w trakcie szybko odpuszczam? Kiedy dopada mnie zwątpienie, nie chce mi się, itd.?
Tu z pomocą przychodzi stare, dobre „robienie na odpierdol”.
Często mamy zbyt wysokie oczekiwania co do wyniku działania – tak wysokie, że nie możemy zacząć albo szybko odpuszczamy, bo nam nie idzie. Jednak wykonane kiepsko zadanie, to dalej wykonane zadanie. A perfekcyjnie przemyślane i niewykonane zadanie… no cóż, dalej jest brakiem działania.
Zdejmij z siebie tę głupią presję i powiedz sobie „zrobię to byle jak”.
Przebiegłeś 20 minut i nie możesz już dłużej? „Przeczłapię byle jak jeszcze te 10 minut – zrobię cokolwiek, zrobię marszobieg, albo nawet spacer, po prostu zrobię to, byle tylko zaliczyć, że zrobiłem”.
Poszedłeś na trening i jesteś zmęczony po dwóch ćwiczeniach? „Dobra – zrobię to na odpierdol, po prostu pomacham trochę ciężarami, nie musi być idealnie, po prostu wyrobię tylko normę, zaliczę ten trening i tyle”. Nagle nie jest to już trening życia, tylko po prostu byle jakie wykonanie planu. Ale to dalej wykonany plan i to się liczy. To nadal lepsze, niż wrócić do domu.
Zrozum, że godzina treningu jest lepsza niż 30 minut treningu. 20 minut biegania jest lepsze niż 10 minut biegania. 8 tysięcy kroków jest lepsze niż 3 tysiące kroków. 5-minutowa gimnastyka jest lepsza niż nie zrobienie niczego i przesiedzenie całego dnia na tyłku przed komputerem.
A może otworzyłeś edytor tekstowy by napisać jakiś artykuł, albo rozdział książki? To ma być świetny tekst, ale Twój cały geniusz i elokwencja jakoś tak prysły. To może zamiast się martwić, powiedz sobie: „Napiszę go byle jak, ale po prostu to zrobię. Niech będzie kiepski. Po prostu go napiszę jako-tako, a jutro go poprawię”.
I nawet jeśli skończysz z kiepskim artykułem na koniec dnia, to będziesz miał artykuł do edycji, a nie do napisania.
Nawet jeśli skończysz z kiepskim treningiem, to będziesz miał wykonany trening, a nie brak treningu.
Każde takie zwycięstwo umacnia Twoją samodyscyplinę i przesuwa punkt oporu trochę dalej.
Każda jedna walka z oporem albo wzmocni Ciebie albo wzmocni Twój opór. Każda decyzja dotycząca tego czy coś zrobić teraz, czy jednak to odłożyć na później, albo Cię przybliża do celu, albo Cię od niego oddala. Tutaj nie ma neutralnego punktu. Albo wygrywasz, albo przegrywasz.
Ale pamiętaj – że wygraną jest wykonanie działania, a nie idealne wykonanie działania. Idealny efekt jest bonusem, ale podstawą jest po prostu wykonanie planu, zaliczenie działania, skreślenie punktu z listy – nieważne, że nie najlepiej, ważne że w ogóle.
Żebyś mnie źle nie zrozumiał – ja nie namawiam do tego, żeby robić rzeczy byle-jak. Mówię tylko, że w sytuacji kiedy nie możemy się zmobilizować, zmiana podejścia ze „zrobię idealnie” na „zrobię byle tylko to odhaczyć” całkowicie zmienia grę. To jest jak uniknięcie ciosu i kontratak.
Jak zaczniesz, to jest szansa, że wkręcisz się i zrobisz coś dobrze. Tak samo jest, gdy zdejmiesz z siebie presję wyniku. Zmotywujesz się działając. Wyrobisz nawyk rozpoczynania i przezwyciężania oporu. A co najważniejsze – uniezależnisz się od stanów emocjonalnych w kontekście podejmowania działania. Większość ludzi czeka na magiczny stan motywacji, żeby coś zrobić – tymczasem Ty możesz zacząć bez względu na to jak się czujesz, a motywacja pojawi się w miarę działania.
Pamiętaj, że kiepskie czy średnie efekty wciąż są lepsze od żadnych efektów.
Opór zawsze do Ciebie wróci, ale Ty też zawsze możesz go przechytrzyć i wyprowadzić w pole.