Zasadniczo nie możesz pójść we wszystkich kierunkach jednocześnie – nie ma takiej fizycznej możliwości. Jeśli pójdziesz prosto, to nie pójdziesz w żadnym innym kierunku – ani w lewo, ani w prawo, itd. Banał, prawda?
Jednak gdy przychodzi do wyznaczania sobie celów, zdajemy się o tym zapominać…
Chcemy zrobić wszystko naraz – schudnąć, rozpocząć nowy biznes, rzucić palenie, wcześniej wstawać i mieć więcej czasu dla rodziny. Stawiamy sobie wiele celów jednocześnie. I chcemy wszystko osiągnąć jak najszybciej.
Niestety i tutaj obowiązują pewne podstawowe reguły, które należy logicznie zrozumieć.
Jeżeli chcesz więcej zarobić, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że będziesz musiał poświęcić więcej czasu na pracę lub naukę jak być bardziej skutecznym w tej pracy. Ten czas nie bierze się z powietrza – skądś go musisz zabrać, aby zrealizować dany cel.
Jeżeli jednocześnie chcesz spędzać więcej czasu z rodziną, dłużej spać i jeszcze ćwiczyć codziennie dwie godziny na siłowni, to mamy pewnego rodzaju zgrzyt. Brakuje doby.

Oczywiście niektóre rzeczy da się połączyć.
Możesz chodzić na siłownię ze swoją partnerką. Możesz wstawać wcześniej po to, żeby iść na trening. Możesz rzucić palenie i jednocześnie zwiększyć ilość aktywności fizycznej. Jasne – wiele rzeczy da się połączyć.
Ale kalendarz po prostu nie jest i nigdy nie będzie z gumy – każdy z nas ma 24 godziny czasu. Nie wspomnę o tym, że jeśli pracujesz więcej i trenujesz więcej, to być może będziesz musiał także więcej się regenerować, czyli dłużej spać.
Nie zrobisz wszystkiego naraz – a jeśli skupisz się na kilku rzeczach jednocześnie, to i tak będziesz musiał coś poświęcić.
Zawsze, gdy mówisz czemuś „tak”, mówisz też czemuś „nie”. Gdy wybierasz „A”, rezygnujesz z „B”.
Jeżeli mówisz „tak” spacerom i jednocześnie mówisz „nie” bezmyślnemu scrollowaniu social mediów – to super. To jest mądre i dobre dla Ciebie. Ale jeśli Twój dzień wygląda tak, że nie masz zbyt wiele czasu wolnego, kalendarz już teraz jest napięty, a Ty chcesz dodać do niego jeszcze kilka godzin różnych aktywności, to coś w końcu musi pęknąć.
Wtedy pojawiają się problemy typu: przemęczenie, zaburzenia snu, wieczne niedospanie, gorszy nastrój, frustracja, agresja, brak efektów, kłótnie z partnerem, ciągłe uciekanie gdzieś myślami, itp.
Najczęściej po prostu i tak coś odpuścisz, bo zauważysz, że nie dajesz rady… albo pokłócisz się ze wszystkimi wokół.
I po co to wszystko?
Najczęściej poświęcamy sen, ruch, dietę i dbanie o zdrowie – nie mamy czasu na trening, nie mamy czasu na spacer, jemy na szybko na mieście, nie mamy czasu na odpoczynek, skracamy sen i jedziemy na różnych wspomagaczach.
Znam to, przerabiałem to i uwierz mi – podatek do zapłacenia będzie za to olbrzymi. Prędzej czy później, Twój organizm wystawi Ci rachunek. A musisz wiedzieć, że on windykuje należności bardzo skutecznie i bezwzględnie.
Dlatego nie bądź idiotą i ogranicz liczbę swoich celów – nie dlatego, że książki tak mówią, tylko dlatego, że to po prostu wyjątkowo logiczne.
Nie skupiaj się na zbyt dużej ilości spraw jednocześnie. Nie mówię, żebyś dążył tylko do jednej rzeczy (choć uwierz, że tak by było najlepiej), ale poukładaj swoje cele w taki sposób, żeby one wzajemnie się wspierały, a nie wykluczały.
Jeśli biznes – to jeden-dwa projekty, a nie dwadzieścia – bo nie skupisz się na żadnym. Jeśli zdrowie, to nie testujesz stu rzeczy jednocześnie, tylko wdrażasz jedno, potem drugie, itd. Jeśli rodzina, to nie jedna wyłuskana ze stu spraw na głowie godzina dziennie, gdzie i tak myślami jesteś gdzie indziej, tylko jakościowy czas, bez wyrzutów sumienia, że zabierasz go z jakiegoś ważnego przedsięwzięcia.
Unikaj konfliktów swoich celów.
Zawsze sprawdzaj, czy one się po prostu wzajemnie nie kłócą ze sobą i czy rzeczywiście masz na to wszystko czas w ciągu dnia/tygodnia, a jeśli tak – to jak długo dasz radę rzeczywiście tak pociągnąć.
Nie ma nic złego w tym, żeby raz na jakiś czas wziąć na siebie coś dodatkowego, ale kluczem jest tu „raz na jakiś czas”, a nie „raz za razem”. Czasem trzeba przycisnąć i dać z siebie 120% – jasne. Ale tylko czasem
Wyznacz sobie 2-3 główne cele, takie żeby się nie wykluczały wzajemnie, dzięki czemu będziesz w stanie skupić się na każdym na tyle, na ile to potrzebne.
A teraz coś dla matematyków.
Tu naprawdę rządzi logika, nie ma tu żadnej magii.
Jeśli podzielisz swoją uwagę na 3 rzeczy, to możesz włożyć w każdy projekt 33% swojego skupienia, prawda?
Więc jeśli podzielisz swoją uwagę na 10 rzeczy, to każdej z nich poświęcisz jedynie 10% skupienia.
Jaki efekt wtedy uzyskasz? Gówniany.
Dlatego nie bez powodu mówi się, że prawdziwa produktywność to sztuka rezygnacji.
Dzięki temu, że zrezygnujesz z kilku mało istotnych elementów swojego życia, będziesz mógł przenieść więcej swojej uwagi tam, gdzie zaprocentuje ona najlepiej.
Wiem, że łatwo się mówi, a przecież wszystko jest ważne, ale zapewniam Cię – nie jest. Po prostu sobie wkręcasz.
Bardzo długo zajęło mi rozwiązanie tego problemu u siebie i wciąż nie czuję żebym rozwiązał go do końca, dlatego wiem, że rezygnowanie jest trudne.
Zacznij usuwać.
Na samym początku kieruj się taką zasadą jak we wszystkim, co tyczy się podnoszenia swoich kompetencji – zacznij powoli.
Najpierw – dla treningu – zlokalizuj jedną rzecz, która niewiele Ci daje, a która zaprząta Ci głowę. Być może jest to coś, co często przekładasz, a być może coś, co obiecałeś komuś, choć wcale tego nie chciałeś. Zastanów się jak bez szkody dla siebie i innych możesz to odpuścić i po prostu to zrób.
Efekt Cię zaskoczy. Dlaczego?
Dlatego, że często wydaje nam się, że jeśli odpuścimy tę jedną rzecz, to świat się zawali. Prawda jest jednak taka, że prawie nikt nawet tego nie zauważy.